Nadal gorzko
Sobotnia wyprawa do Tczewa miała Nas przełamać. Jedziemy w miarę poukładani, wiemy co mamy robić na boisku. Można powiedzieć, że w pierwszej połowie wykonujemy założenia, ale Gospodarze po prostu są lepsi. Dwa rzuty rożne i tracimy dwie bramki. A wcześniej mogliśmy pokusić się o prowadzenie, gdybyśmy wykorzystali cztery rzuty wolne sprzed szesnastego metra.
Druga połowa i bramki tracimy jak na zawołanie, pierwsza po Naszym błędzie. Druga z oczywistej omyłki sędziego, nawet Gospodarze uśmiechają się do sędziego, że popełnił błąd, ale ten twardo zdania nie zmienił - rzut karny.
Strzelamy bramkę ale za chwilę tracimy kolejną i ostatecznie przegrywamy 6:1.
Dwa mecze przegrane ale taka jest piłka. Najgorsze, że 12 straconych i 1 strzelona bramka, tak "udanej" serii jeszcze nie było.
Przy takim wyniku ciężko chwalić zespół ale za jedną "rzecz" warto, pomimo strat bramek, próbowaliśmy do końca. Tym razem każdy chciał, ale zwyczajnie Wisła była dużo lepsza. Czasu na poprawki nie ma, w poniedziałkowy trening omówiliśmy podstawowe błędy i ćwiczyliśmy to co jest nadal Naszą bolączką.
W środę mecz o tak zwane sześć punktów, kto wyjdzie z niego zwycięsko? Wierzę, że Mady, ale sama wiara w tym wypadku nie wystarczy.